13 kwietnia 2015

Ze strachem na TY


Wojciech Kurtyka - Chiński Maharadża

Na postać autora tej powieści naprowadziła mnie seria filmów, o polskim himalaiźmie. Himalaiźmie, który w latach ’80 dystansował resztę świata o lata świetlne...

Nie przesadzam, tak było. Polscy wspinacze byli nowatorskimi i śmiałymi bywalcami dachu świata. Podziwianymi przez cały wspinaczkowy świat. Wyznaczaliśmy nowe standardy, wytyczaliśmy nowe ścieżki, ciągle zawężając znaczenia słowa niemożliwy.

Kukuczka, Rutkiewicz, Wielicki… A pośród nich on. Wojtek Kurtyka, chłopak o twarzy cherubinka, malowany ptak środowiska, wielki zdobywca stawiający sobie nietypowe wyzwania. W przeciwieństwie do większości wspinaczy, nie starał się kolekcjonować ośmiotysięczników, zdobywać korony ziemi jaki pierwszy, piąty czy dziesiąty. Kurtyka zdobywał niezdobyte, przemierzał niezmierzone. Mimochodem budował swój pomnik.

Na książkę tą ostrzyłem sobie zęby dobre kilka tygodni, jeszcze w trakcie czytania poprzedniej pozycji. Moja ciekawość, podlewana historiami opisującymi wyczyny autora, szybowała hen wysoko. Wysoko, tuż nad ścianę Gasherbruma IV skąpaną w promieniach słońca.



Ścianę, którą Kurtyka i towarzysz Robert Schauer pokonali po czterech dniach wspinaczki, cały czas czując na plecach oddech niecierpliwej śmierci. Ścianę, której zdobycie zostało uznane przez prestiżowy magazyn Climbing, za największe dokonanie XX w. w Himalajach.  

Książka tak nietuzinkowego autora, musi być fascynująca. Zamawiam ją.
 Ach ten tajemniczy tytuł, ta okładka i pochlebne recenzje na tyle wydania – podskakiwałem gdzieś w środku. Gdy tylko nadeszła, zabrałem się za czytanie.


Pierwsze zdania i strony potwierdziły moje oczekiwania. Pisana jest językiem spowitym mgłą, tajemniczym, który zostawiał kawałek miejsca na odszukanie opisywanych historii w sobie. Pierwsze strony opisują rzeczy dla autora najważniejsze, które przewijać się później będą na stronach powieści aż do samego końca.

Zaznajamiamy się więc z Dżemem - mrocznym, zagęszczonym w przestrzeni stworem, istotą z rodzaju Buki z Doliny Muminków. Stwór tak tajemniczy, jak i przerażający. Pojawiający się w pobliżu, w sytuacjach, w których bohaterowi brakuje pewności i kroczy w nieznane. Opisane zostaje też środowisko wspinaczkowe w gminie Pogórze, jego postacie przewodnie, zwyczaje oraz sami wyznawcy, czczący góry i wspinaczkę. Dowiadujemy się że tytułowy Maharadża, to ścieżka na ścianie wspinaczkowej spędzająca sen z powiek Kurtyce. Ścieżka, którą chce przejść na żywca –tj. najczystszym wspinaczkowym stylu. To jego cel. Pokonać siebie. Bo czy walka z góra, nie jest w istocie walką z samym sobą?! Jest!

W dalszej części książki poznajemy niecodzienne metody treningu wspinaczkowego, i ciągłą walkę z ograniczającymi przekonaniami bohatera. Odwiedzamy z narratorem Delhi, gdzie Zwierz (pseudonim środowiskowy Kurtyki) robi interesy z miejscowymi hurtownikami tekstyliów. Interesy nie idą na tyle pomyślnie, aby móc w spokoju szykować się do konfrontacji z maharadżą. Nawarstwiają się wątpliwości i negatywne emocje, powoli dominujące umysł bohatera. Zwierz coraz częściej spotyka się z dżemem, do którego jak pisze ścieżka nigdy nie biegnie prosto.


Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Nie wymaga doskonałej znajomości nomenklatury wspinaczkowej, ale jej znajomość na pewno pomoże w głębszym wniknięciu w niuanse powieści. Tak, jest to opowieść o górach ale głównie o wnętrzu Wojtka. O mentalnym budulcu jednego z najbardziej spektakularnych wspinaczy jakich nosiła ziemia.


Skończyło się wasze panoszenie, bezsensowne dzieci rozumu. Wdzięczny jestem za waszą rolę – nonsens koi, absurd uzdrawia. Ale teraz w imieniu dobrego promieniującego Nic, proszę was bez gniewu, spierdalajcie! Nie pozwolę wam, natrętne myśli, rozpasane wyobrażenia, ani tobie, prychająca kocico, zawładnąć tą cenną przestrzenią we mnie. Wypełniacie mnie jak niespokojna elektryczna chmura. Mam dosyć waszej nieznośnej ruchliwości. Potrzebuje tej czystej przestrzeni dla siebie. Bo, do diabła, nie zamierzam po śmierci błąkać się po oceanie pitek i fakerów. O nie!
Nie jesteście mną. Ja przecież jestem… Ale dość już, dość tego!
Lecz cóż to właściwie znaczy „dość”?


Naprawdę warto!


Wywiad o książce


Historia świetlistej ściany Gasherbruma IV




Wojtek Kurtyka - Chiński maharadża
Góry Books, Kraków 2013
Moja ocena: 8/10